Późny wieczór, za niespełna dwie godziny wybije północ i oficjalnie skończę 26 lat. Zamiast myśleć nad zorganizowaniem imprezy – ogarniałem obchody Dnia Pamięci. Zamiast rozsyłać zaproszenia – wymyślałem tekst ulotek, a dzisiaj je dodatkowo poprawiałem. Biało-grafitowe, stylizowane na klepsydry. Zamiast jutro spotkać się z przyjaciółmi… – ależ się z nimi spotkam, tyle że zamiast świeczek do zdmuchnięcia zapalimy znicze i będziemy mieli nadzieję, że nie zgasną zbyt prędko. Torebkę z prezentem schowam do plecaka, źle by wyglądała przy tych zniczach.
221 ofiar. O tylu wiemy. Tylko o tylu, aż o tylu. Liczba zbrodni, których jesteśmy świadomi, które zostały gdzieś udokumentowane, wzrosła w ostatnich latach. Parę lat temu wymienialiśmy zaledwie kilkanaście nazwisk. Potem, gdy ruszył duży projekt, okazało się, że w 2009 znanych nam ofiar było już sto kilkadziesiąt. W tym roku – 221. Ile ich było w ogóle, tych śmiertelnych ofiar nienawiści – nie wiemy. Tym trudniej oszacować skalę ogólnej przemocy wobec osób trans, ale nawet w relatywnie bardzo bezpiecznej Polsce większość z nas kiedyś zetknęła się z jakimś aktem nienawiści tylko i wyłącznie dlatego, że komuś przeszkadzała obecność osoby trans.
Większość ludzi LGBTQI o Dniu Pamięci Osób Transpłciowych pamięta w listopadzie. Nie wszyscy wiedzą, kiedy to dokładnie jest. Część – znaczna – nie słyszała w ogóle lub dowiedziała się w ostatnich dniach. Nie jest to szczególnie nagłaśniana, polityczna uroczystość, w ostatnich latach na naszych marszach pojawiało się po kilkanaście osób i zastanawiam się, ilu ich przyjdzie jutro.
Ja o Dniu Pamięci pamiętam zrywami przez cały rok, bo przez cały rok gdzieś komuś podaję datę urodzenia, mówię, ile mam lat i na inne sposoby uruchamiam ciąg skojarzeń, który aktywuje to: „20 listopada – Dzień Pamięci Osób Transpłciowych”. Wiadomo, że będzie następny, że będzie długa lista ofiar…
Na urodziny życzyłbym sobie, żeby tego dnia nie musiało w końcu być. Żeby osoby trans przestały się bać, że ktoś je napadnie, wyrzuci z domu, zwyzywa, postrzeli… Żeby były akceptowane przynajmniej w takim stopniu, w jakim ja jestem akceptowany. Żeby święto osób trans było radosne jak Parada Równości, a nie żałobne jak Wszystkich Świętych.
I żeby oddano mi mój dzień.
221 ofiar. O tylu wiemy. Tylko o tylu, aż o tylu. Liczba zbrodni, których jesteśmy świadomi, które zostały gdzieś udokumentowane, wzrosła w ostatnich latach. Parę lat temu wymienialiśmy zaledwie kilkanaście nazwisk. Potem, gdy ruszył duży projekt, okazało się, że w 2009 znanych nam ofiar było już sto kilkadziesiąt. W tym roku – 221. Ile ich było w ogóle, tych śmiertelnych ofiar nienawiści – nie wiemy. Tym trudniej oszacować skalę ogólnej przemocy wobec osób trans, ale nawet w relatywnie bardzo bezpiecznej Polsce większość z nas kiedyś zetknęła się z jakimś aktem nienawiści tylko i wyłącznie dlatego, że komuś przeszkadzała obecność osoby trans.
Większość ludzi LGBTQI o Dniu Pamięci Osób Transpłciowych pamięta w listopadzie. Nie wszyscy wiedzą, kiedy to dokładnie jest. Część – znaczna – nie słyszała w ogóle lub dowiedziała się w ostatnich dniach. Nie jest to szczególnie nagłaśniana, polityczna uroczystość, w ostatnich latach na naszych marszach pojawiało się po kilkanaście osób i zastanawiam się, ilu ich przyjdzie jutro.
Ja o Dniu Pamięci pamiętam zrywami przez cały rok, bo przez cały rok gdzieś komuś podaję datę urodzenia, mówię, ile mam lat i na inne sposoby uruchamiam ciąg skojarzeń, który aktywuje to: „20 listopada – Dzień Pamięci Osób Transpłciowych”. Wiadomo, że będzie następny, że będzie długa lista ofiar…
Na urodziny życzyłbym sobie, żeby tego dnia nie musiało w końcu być. Żeby osoby trans przestały się bać, że ktoś je napadnie, wyrzuci z domu, zwyzywa, postrzeli… Żeby były akceptowane przynajmniej w takim stopniu, w jakim ja jestem akceptowany. Żeby święto osób trans było radosne jak Parada Równości, a nie żałobne jak Wszystkich Świętych.
I żeby oddano mi mój dzień.