niedziela, 26 lutego 2012

Osiowe "objawy" transseksualizmu?

Przychodzi transseksualista do lekarza.
– Dzień dobry – mówi. – Jestem transseksualistą, chcę przeprowadzić korektę płci.
– Czy ma pani za sobą jakąś udokumentowaną próbę samobójczą?
– Nie.
– W takim razie nie jest pan transseksualistą. Do widzenia.

Antoni Kępiński w swojej monografii o schizofrenii zwraca uwagę na pewien szkodliwy mechanizm. Zauważa on, że część lekarzy psychiatrów unika diagnozy schizofrenii, dopóki u pacjenta nie wystąpi otępienie uczuciowe – jeśli go (jeszcze) nie ma, diagnozują schizofrenię rzekomą lub psychozy schizofrenopodobne.

Ta ostrożność w rozpoznawaniu schizofrenii ma swoje ujemne strony, gdyż dopiero negatywny wynik leczenia w postaci wystąpienia objawów otępienia schizofrenicznego potwierdza rozpoznanie. W pewnej przynajmniej mierze psychiatra oczekuje u swego chorego otępienia, by udowodnić, że miał rację, rozpoznając u niego schizofrenię. Przy dużej podatności tych chorych na maskowane nawet i nieuświadomione nastawienia uczuciowe otoczenia do nich, tego typu „oczekiwanie” może wpływać ujemnie na wynik leczenia (Kępiński, 1972).

Jak to ma się do transseksualizmu? Więcej na ten temat...

środa, 1 lutego 2012

Zwalcz chamstwo chamstwem…? O strategii środowisk LGBT

Ostatni tydzień obfitował w kontrowersyjne wydarzenia. Poseł Suski nazwał posła Godsona „Murzynkiem”, posłanka Anna Grodzka nazwała księdza Rydzyka „panem Rydzykiem”, poseł Dziedziczak w odwecie nazwał posłankę Annę Grodzką „panem”, a w finale Maria Czerw opublikowała na łamach Wiadomości24.pl tabloidowy artykuł „Poseł Grodzka to mężczyzna” (tytuł zmieniono później na „Poseł Grodzka biologicznie jest mężczyzną”, który nie oddaje myśli autorki).

Reakcje środowisk, które poczuły się dotknięte (czyli w dwóch przypadkach na cztery: środowisk LGBT i ich sympatyków) same w sobie pozostawiają wiele do życzenia. Mimo że bardzo daleko mi do katolicyzmu, czułem się nieprzyjemnie, czytając o „żydach na patyku” (tak, chodzi o krucyfiks) i wyznawcach wierzących w „gadające krzaki”. Okazało się, że poseł Dziedziczak nie zasługuje na pisanie jego nazwiska wielką literą, zwłaszcza że to nie był pierwszy jego wyskok. Katolicy co do jednego awansowali na katoterrorystów, a Maria Czerw padła ofiarą swojego nazwiska (też do niego z początku nawiązałem, za co przepraszam). Zarówno posłowi Dziedziczakowi, jak i Marii Czerw życzono, aby pewnego dnia obudzili się nie w tym ciele, a także wypowiadano się o nich per on/ona (moim zdaniem są to wypowiedzi niestosowne wobec osób trans, ale ze swoją transpride jestem pewnie w mniejszości). I tak dalej. Wiele osób zachowało kulturę, ale nie wszyscy.